23 lata temu zbrodnia ta wstrząsnęła Jedliczem i okolicą. We własnym domu zamordowany został 63-letni mieszkaniec Jedlicza. Trzej sprawcy skazani zostali na wieloletnie kary pozbawienia wolności.
Końcem października tego roku miną 23 lata od zbrodni, do której doszło w Jedliczu. 31 października 2000 roku w godzinach porannych na terenie prywatnej posesji, w pobliżu obecnego komisariatu policji dokonano makabrycznego odkrycia. W przydomowej studni ujawnione zostały zwłoki 63-letniego właściciela posesji. Żmudne czynności operacyjno-dochodzeniowe z udziałem funkcjonariuszy z KMP w Krośnie, Komisariatu Policji w Jedliczu oraz KWP w Rzeszowie doprowadziły do bardzo szybkiego ujęcia trzech osób mających na sumieniu to morderstwo.

63-letni mieszkaniec Jedlicza widziany był po raz ostatni w piątek, 27 października. Sąsiedzi zaniepokoili się jego nieobecnością przy domu w sobotę i niedzielę, nie odbierał też telefonu. Było to tym bardziej dziwne, gdyż w otwartym garażu znajdował się jego samochód. We wtorek, 31 października, w godzinach porannych, sąsiedzi zauważyli zwłoki 63-letniego mężczyzny w przydomowej studni.
Po chwili na miejscu zaroiło się od policjantów, pojawił się prokurator oraz strażacy z Krosna, którzy wyciągnęli ciało ze studni. Mężczyzna miał na sobie slipy, podciągnięty podkoszulek, a na szyi zaciągniętą pętlę z paska od spodni. Od początku było jasne, że do śmierci mieszkańca Jedlicza ktoś się przyczynił. W pobliżu domu znaleziono ślady krwi, a klapa od studni była zamknięta.

Strażacy przy studni w Jedliczu

Śledztwo, pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Krośnie, prowadziła Komenda Miejska Policji w Krośnie.
Od samego początku policjanci pracujący przy sprawie jako potencjalnego sprawcę zabójstwa wytypowali 39-letniego obywatela Ukrainy, który od 1993 roku regularnie przyjeżdżał do Polski w celach zarobkowych. Były to przeważnie wizyty kilkumiesięczne, a pracował między innymi w Krakowie oraz Krośnie. W czerwcu 2000 roku zamieszkał na terenie gminy Jedlicze i zatrudniał się do prac polowych, remontowych czy na budowach. Po terenie poruszał się rowerem lub pieszo.

Poszukując pracy, trafił również do swojej przyszłej ofiary, gdzie wykonywał drobne prace w gospodarstwie. Z czasem 39-latek zaczął bywać w domu gospodarza, który mu miał opowiadać o sobie oraz o swojej sytuacji rodzinnej i majątkowej. 63-letni mężczyzna był postrzegany jako osoba majętna, współwłaściciel części nieruchomości i budynku mieszkalnego oraz współwłaściciel sklepu z artykułami spawalniczymi.

Ukraiński trop stał się tym bardziej prawdopodobny, że Myron H. nagle zniknął. Policjanci ustalili, że 30 października 39-letni mężczyzna miał się udać w kierunku wschodniej granicy. Jego dane trafiły na wszystkie punkty graniczne w Polsce. 2 listopada około godziny 20 został zatrzymany na przejściu granicznym w Medyce przez funkcjonariuszy Straży Granicznej. Jeszcze tego samego dnia został przetransportowany do komendy policji w Krośnie. Tam wyjawił, że po przekroczeniu granicy polsko - ukraińskiej miał zamiar schronić się w Rosji za Uralem. Gdyby mu się to udało, nigdy prawdopodobnie nie zostałby zatrzymany.
Równocześnie policjanci pracowali nad ustaleniem personaliów wspólników zatrzymanego Ukraińca, nie było bowiem wątpliwości, że z kimś musiał współdziałać przy popełnieniu zbrodni.
3 listopada w godzinach popołudniowych zostali zatrzymani dwaj młodzi mężczyźni w wieku 19 i 20 lat, mieszkańcy powiatu krośnieńskiego. Obydwaj nie byli wcześniej karani, nie mieli kontaktu z policją.

Strażacy przy studni w Jedliczu

Z ustaleń śledztwa, a później procesu sądowego wynika, iż Myron H. podjął decyzję o dokonaniu napadu na mieszkańca Jedlicza w październiku 2000 roku. Pretekstem miało być przekonanie, że ten ma w domu dużą gotówkę, a także kartę płatniczą. Znał też dobrze rozkład pomieszczeń w budynku.
Pierwszą próbę napadu podjął sam 21 października. Tego dnia wieczorem uzbrojony w ręczny miotacz gazu zaatakował gospodarza na schodach przy drzwiach wejściowych. Gospodarz nie dał się jednak zaskoczyć i odparł atak. Rozpoznał też napastnika, który usiłował przedstawić zajście jako nieporozumienie.

Po tym wydarzeniu 39-latek poznał dwóch mieszkańców powiatu krośnieńskiego i zaplanowali kolejny napad na samotnie mieszkającego mężczyznę na dzień 27 października. Ustalono, że napastnicy będą zamaskowani podczas zdarzenia, by ofiara nie mogła ich rozpoznać. Gdyby stawiał opór, dopuszczano możliwość jego pobicia. Po zabraniu karty płatniczej lub gotówki, sprawcy mieli uciec, a po wybraniu pieniędzy podzielić się nimi. Cała trójka, ubrana w ciemną odzież i rękawice na rękach, przyjechała do Jedlicza rowerami w piątkowy wieczór około godziny 18.30. Młodzi mieszkańcy powiatu krośnieńskiego mieli też przygotowane rzeczy do zamaskowania twarzy oraz dwa drewniane kołki. Jednoślady ukryli w zaroślach przy ogródkach działkowych znajdujących się po przeciwnej stronie domu swojej ofiary. Przemknęli się przez stadion i po pokonaniu murku ogrodzeniowego, przez boczną bramkę weszli na posesję 63-letniego mężczyzny. Zobaczyli włączony telewizor, więc uznali, że gospodarz jest w środku.

Myron H. jako pierwszy wtargnął do pomieszczenia, w którym 63-latek oglądał telewizor i zaatakował leżącego na kanapie mężczyznę przygniatając nogą jego klatkę piersiową, bijąc go rękami po twarzy, głowie i tułowiu. Mimo iż pokój oświetlony był tylko światłem padającym z włączonego telewizora, ofiara rozpoznała napastnika. Gdy nie mógł sobie poradzić z broniącym się mężczyzną, do pomocy ruszyli 19 i 20-latek, zadając uderzenia drewnianymi kołkami po głowie i tułowiu. Przez cały czas żądali od ofiary wydania pieniędzy. Pokrzywdzony wskazał spodnie, w których znajdowały się dokumenty i karta bankomatowa.

Strażacy przy studni w Jedliczu

Jak ustalono, 63-letni mężczyzna był też duszony przez Myrona H. sznurkiem oraz paskiem od spodni. Gdy nie dawał oznak życia, sprawcy wynieśli ciało na zewnątrz, wrzucili je do przydomowej studni, którą przykryli wiekiem, po czym przystąpili do zacierania śladów zbrodni i kontynuowali przeszukiwanie domu. Zakrwawioną pościel wynieśli z domu i schowali ją w drewnianej szopie.
Uciekając zabrali między innymi portfel z dokumentami, dowód osobisty, kartę płatniczą, odzież i obuwie. Po drodze wyrzucili do Jasiołki użyte do napadu pałki. W pobliskim lasku spalili część dokumentów, w tym dowód osobisty oraz część odzieży.

Następnego dnia 39-latek poprosił znajomego o pomoc w wybraniu pieniędzy z bankomatu w Jedliczu. Gdy się to nie udało, sam pojechał do Krosna i przy pomocy dwóch innych kolegów postanowił wybrać pieniądze z bankomatu. Również i ta próba zakończyła się niepowodzeniem. Za trzecim razem kartę dał przypadkowo napotkanym chłopakom, którzy mieli mu kupić na jednej ze stacji paliw w Krośnie alkohol i artykuły żywnościowe. Tutaj okazało się, że karta jest zablokowana. Myron H. wyrzucił skradzioną kartę, jadąc w kierunku granicy państwa, na której został zatrzymany.

Morderstwo w Trzech Króli w Krośnie. Czy ofiara znała mordercę?
Blisko dziewięciomiesięczne śledztwo Prokuratury Rejonowej w Krośnie zakończyło się 11 lipca 2001 roku skierowaniem aktu oskarżenia przeciwko trzem mężczyznom do Sądu Okręgowego w Krośnie.
Ostatecznie, prawomocnymi wyrokami, Myron H. skazany został na 25 lat pozbawienia wolności, a mieszkańcy powiatu krośnieńskiego otrzymali wyroki po 12 lat pozbawienia wolności.

Nikt jeszcze nie skomentował. Bądź pierwszy!

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. rzeszow112.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.