PGE Rysice Rzeszów poleciały do Turcji by zagrać przeciwko zwycięzcy poprzedniej edycji Ligi Mistrzyń - VakifBankowi Istanbul.
Szlagier rozpoczął się dla Rysic dobrze, bo od prowadzenia 1:3. Z czasem jednak gospodynie się rozkręcały i dzięki swoim bardzo dobrym obronom nie pozwoliły rozwinąć skrzydeł podopiecznym trenera Stephana Antigi. Największym problemem było skuteczne kończenie ataków. Rzeszowianki walczyły, jednak rywalki rozmontowały ich grę, zdobywając 9 punktów z rzędu. Ze stanu 13:9, nagle zrobiło się 22:9 i nawet najwięksi optymiści musieli zdać sobie sprawę, że pierwszy set padnie łupem gospodyń.

Kolejna partia z początku przypominała poprzedniego seta. Mała przewaga Rysic spowodowana asem serwisowym Gabrieli Orvosovej, szybko odrobiona strata i zdobyta kilkupunktowa przewaga rywalek. Dobry mecz, z resztą tak jak i w Rzeszowie, rozgrywała była zawodniczka Alexandra Frantti, której zagrywki wyciągnęły Turczynki od wyniku 5:5 do wyniku 14:5. Podrażnione Rysice pomału odrabiały straty. Dobrymi atakami popisały się Ana Kalandadze i Amanda Coneo, odpowiednio z lewego skrzydła i z drugiej linii. W jednej z ładniejszych akcji brała udział Gabriela Makarowska-Kulej, która idealnie wystawiła piłkę do Magdaleny Jurczyk, a ta wbiła słynnego gwoździa w trzeci metr. Kolejne punkty z ataku zdobywała Kalandadze, a asa dołożyła Makarowska-Kulej. Dziewięciopunktowa strata zmalała do jednego punktu (16:15) i powróciła wiara w dobry rezultat drużyny gości. Niestety poddenerwowane gospodynie po raz kolejny weszły na wysokie obroty. Ze stanu 16:15 szybko zrobiło się 20:15 i znów wystarczyło to gospodyniom, by odnieść sukces.

Ostatni set dzisiejszego spotkania był w wykonaniu Rzeszowianek najbardziej udany. Za sprawą dwóch asów serwisowych Kalandadze, wyszły one na pięć punktów przewagi (4:9). Dużo niedokładności wkradło się w poczynania rywalek, które zapewniły sobie awans do ćwierćfinałów już po wygraniu drugiego seta. Dobrą grę prezentowała Orvosova i Makarowska-Kulej. Przy wyniku 7:17 dla nas, na parkiet wróciła gwiazda Tureckiej ekipy - Gabi. Od tego czas gra przeciwniczek diametralnie się zmieniła. Mimo, że Brazylijka nie zrobiła zbyt wiele, koleżankom z zespołu wystarczyła sama jej obecność, by odwrócić losy partii. Prowadzenie straciliśmy w samej końcówce, przy wyniku 22:21, i Rzeszowianki nie były w stanie wyszarpać choćby jednego seta.

Nikt jeszcze nie skomentował. Bądź pierwszy!

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. rzeszow112.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.